Kilka wynalazków oraz jeden przypadek sprawiły,
że współcześnie maszyny poligraficzne wyglądają, jak wyglądają. A mogło
być zupełnie inaczej.
Gdyby ojciec Richarda Hoe był, dajmy na to,
rzeźnikiem, niewykluczone, że o jego synu mówilibyśmy dziś jako o
wynalazcy parówek. Ponieważ jednak Robert Hoe, urodzony w Anglii
mechanik, założył (razem z dwoma szwagrami, trzeba dodać, z których
jeden, Peter Smith, był wynalazcą z patentem na pewien rodzaj maszyny
drukarskiej) w początkach dziewiętnastego wieku drukarnię w Nowym Jorku,
Richard zainteresował się tą właśnie dziedziną. I w 1847 roku uzyskał
patent na maszyny poligraficzne). Zanim jednak do tego doszło, musiał
długo terminować, szukać nowych rozwiązań i próbować rozmaitych opcji.
Drukarnia starego Hoe była typowym przedsiębiorstwem działającym w tamtym czasiue: napędzana maszyną parową drukowała w sposób tradycyjny, taki jak wszyscy inni. Richard dołączył do firmy mając lat piętnaście i po sześciu latach wszedł do zarządu rodzinnej spółki. Miał wtedy dwadzieścia lat. Z dzisiejszej perspektywy niewiele, ale w pierwszej połowie dziewiętnastego wieku nikogo nie dziwił widok dwunastolatków idących do pracy w kopalni. A maszyny poligraficzne to jednak nie to samo, co wąski chodnik pół kilometra pod ziemią.
Po śmierci ojca Richard stanął na czele rodzinnego przedsiębiorstwa. Jakie były reakcje starych szwagrów? Tego nie wiemy, ale zapewne przyglądali się z dystansem do poczynań młodego Hoe, gdyż drogi ich i starego rozeszły się kilka lat wcześniej.
Swój wynalazek, litograficzną prasę rotującą, którą za swoją pramatkę mogłyby uznać dzisiejsze maszyny poligraficzne (gdyby umiały mówić) uruchomił jeszcze w tym samym roku dając impuls do rozwoju tej gałęzi poligrafii.
Na tym nie poskromił swoich apetytów wynalazczych. W 1870 roku opatentował kolejną maszynę, która pozwalała drukować jeszcze szybciej i taniej. Zmarł w 1886 roku we Florencji, którą odwiedzał tak, jak wiele innych osób w tamtych czasach.
Maszyny wynalezione przez Richarda Hoe trafiły na poważny problem po upowszechnieniu się fotografii. Wielu drukarzy, z Irą Washingtonem Rubelem na czele zaczęło używać niskokosztowych maszyn poligraficznych do drukowania książek i zdjęć. Tyle, że tego rodzaju maszyny poligraficzne nie wytrzymywały konkurencji z fotografią. Dosłownie w ostatnim momencie (przed bankructwem całej branży) Rubel odkrył (najzupełniej przypadkiem, przez zapomnienie), że druk przy użyciu gumowych rolek zamiast ich metalowych odpowiedników wykorzystywanych do tej pory, daje znacznie lepsze efekty. Litery są wyraźniejsze, a kreski ostrzejsze. W 1907 roku pierwsza maszyna Rubela została puszczona w ruch w San Francisco. Pierwsze maszyny poligraficzne wykorzystywały więc zasadę odkrytą przez Rubela.
Drukarnia starego Hoe była typowym przedsiębiorstwem działającym w tamtym czasiue: napędzana maszyną parową drukowała w sposób tradycyjny, taki jak wszyscy inni. Richard dołączył do firmy mając lat piętnaście i po sześciu latach wszedł do zarządu rodzinnej spółki. Miał wtedy dwadzieścia lat. Z dzisiejszej perspektywy niewiele, ale w pierwszej połowie dziewiętnastego wieku nikogo nie dziwił widok dwunastolatków idących do pracy w kopalni. A maszyny poligraficzne to jednak nie to samo, co wąski chodnik pół kilometra pod ziemią.
Po śmierci ojca Richard stanął na czele rodzinnego przedsiębiorstwa. Jakie były reakcje starych szwagrów? Tego nie wiemy, ale zapewne przyglądali się z dystansem do poczynań młodego Hoe, gdyż drogi ich i starego rozeszły się kilka lat wcześniej.
Swój wynalazek, litograficzną prasę rotującą, którą za swoją pramatkę mogłyby uznać dzisiejsze maszyny poligraficzne (gdyby umiały mówić) uruchomił jeszcze w tym samym roku dając impuls do rozwoju tej gałęzi poligrafii.
Na tym nie poskromił swoich apetytów wynalazczych. W 1870 roku opatentował kolejną maszynę, która pozwalała drukować jeszcze szybciej i taniej. Zmarł w 1886 roku we Florencji, którą odwiedzał tak, jak wiele innych osób w tamtych czasach.
Maszyny wynalezione przez Richarda Hoe trafiły na poważny problem po upowszechnieniu się fotografii. Wielu drukarzy, z Irą Washingtonem Rubelem na czele zaczęło używać niskokosztowych maszyn poligraficznych do drukowania książek i zdjęć. Tyle, że tego rodzaju maszyny poligraficzne nie wytrzymywały konkurencji z fotografią. Dosłownie w ostatnim momencie (przed bankructwem całej branży) Rubel odkrył (najzupełniej przypadkiem, przez zapomnienie), że druk przy użyciu gumowych rolek zamiast ich metalowych odpowiedników wykorzystywanych do tej pory, daje znacznie lepsze efekty. Litery są wyraźniejsze, a kreski ostrzejsze. W 1907 roku pierwsza maszyna Rubela została puszczona w ruch w San Francisco. Pierwsze maszyny poligraficzne wykorzystywały więc zasadę odkrytą przez Rubela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz